środa, 7 maja 2014

Lancome Hypnose

Rzadko kiedy w moim makijażu można zobaczyć cienie, kreskę - ale tusz i błyszczyk stawiam na pierwszym miejscu. Lancome Hypnose dostałam na gwiazdkę 2012 roku i dopiero teraz opakowanie trafiło do kosza! Faktycznie, mało kiedy się maluje, ale jakość tuszu się nie zmienia co zdarzało się innym poprzednikom. 


Ja posiadam kolor czarny 01 Noir Hypnotic. Od pierwszego użycia stała się moim ulubieńcem. Co do opakowania nie mam żadnych zastrzeżeń - to samo tyczy się szczoteczki. Dzięki niej, trzeba bardzo się postarać, aby zrobić sobie "pandę" :) Wytrzymuje cały dzień, nigdy mi nie skleiła rzęs, ani się nie osypuje. Po malowaniu nie ma żadnych grudek. Moje rzęsy nie należą do krótkich dlatego zawsze stawiam na pogrubiające mascary i tutaj Hypnose sprawdza się idealnie. Jest wodoodporna i żaden śnieg i deszcz nie jest jej straszny. Niektóre dziewczyny narzekają na zmycie, ale moje mleczko daje radę :) Co mnie w niej najbardziej urzekło to to, że rzęsy wydają się być naturalne a nie "zmalowane". Wiele moich poprzedników miało nie przyjemny, chemiczny zapach co mi zawsze przeszkadzało - tutaj nic takiego nie wyczułam.

Zastanawiałam się czy zakupić ją jeszcze raz, ale 30 E za tusz to trochę dużo, więc kupiłam w ciemno tusz pogrubiający za około 4 E z Alverde, niestety chyba też wyląduje w koszu ale z zawartością. Rzadko kiedy kupie coś w ciemno, będąc w DM zakupiłam go i dzięki szczoteczce "panda" gwarantowana. Nie mam za bardzo czasu na makijaż, chce użyć mascary i wyjść ale z tym tuszem to nie możliwe.


Ja jestem zahipnotyzowana tuszem z Lancome. I nie długo znów zagości w mojej kosmetyczce. Cena faktycznie trochę odstrasza, ale warto zainwestować - ja już się o tym przekonałam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz